Szukaj
Opcje wyszukiwania

Szukaj na forum

Szukaj na Tibia.com

Moje Podróże autorstwa Ploch Pridestride (Volume 20)

Moje Podróże autorstwa Ploch Pridestride (Volume 20)


Lokalizacja: Port Hope
Rozpoznam tajemnicę, gdy tylko jakąś spotkam, to na pewno była tajemnica. Chociaż dobra tajemnica potrafi mnie zafascynować bardziej niż większość kobiet, które spotkałem w moim życiu, byłem odpowiedzialny za tą ekspedycję i moich ludzi, co powstrzymało mnie od zmiany naszych planów tam i wtedy. Zamiast tego zacząłem robić plany na późniejszą wyprawę, prowadzącą mnie na obszar gdzie ludzie jaszczurki prawdopodobnie mogą zostać znalezieni, w celu dowiedzenia się więcej na ich temat. Tak, więc na razie zostawiliśmy dziwne miasto z piramidami za nami i kontynuowaliśmy naszą podróż przez rafę. Krótko po tym, wreszcie się nam udało i linia brzegowa stała się ponownie bezpieczna. Zdecydowaliśmy się zrobić przerwę i rozstawić obóz, nawet bardziej ostrożnie niż zazwyczaj, zabezpieczając go wszystkim, co mamy do dyspozycji gdyż potrzebowaliśmy czasu na naprawę naszych łodzi i ekwipunku tak samo jak na wyleczenie naszych ran. Obozowaliśmy tam przez dwa dni i – dzięki bogom – musieliśmy pokonać jedynie drobne niedogodności. Podczas nocy ta sama dżungla, która pozostawała niebezpiecznie cicha w ciągu dnia, w nocy stawała się symfonią krzyków, pisków, wycia stworzeń, których nikt z nas nie mógł sobie nawet wyobrazić. Gdy wzeszło słońce, niebo wydało się eksplodować niezwykle intensywnym deszczem, tak jakby bogowie spuszczali na nas cały ocean. Nawet z całym naszym ekwipunkiem mógłby być to ciężki czas dla nas by utrzymać siebie w komfortowych warunkach a ze znaczącą ilością wyposażenia straconą w dżungli, faktyczne wyzdrowienie stało się praktycznie niemożliwe. Gdy ponownie powróciliśmy na może byliśmy szczęśliwie, że udało nam się raz jeszcze uciec temu zielonemu piekłu. Podążaliśmy wzdłuż wybrzeża do następnej nieprzekraczalnej formacji rafowej, jednakże tym razem rafy były blisko plaży, tak, więc dość łatwe było znalezienie okrężnej drogi mając cały czas ląd na widoku tak samo jak unikanie morskich głębin. Używając mojej lunety dostrzegłem drewniana konstrukcja zlewająca się niemal perfekcyjnie z dżunglą, przykuło to moją uwagę. Przypominało mi to olbrzymią fortyfikację jakiegoś rodzaju, dotychczas wyglądało na to, że nie ma tam żadnych obrońców, jedynie najbardziej gęsta dżungla otaczająca ją.