Szukaj
Opcje wyszukiwania

Szukaj na forum

Szukaj na Tibia.com

Present Quest

Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy wracając z kolejnej podróży postanowiłem odpocząć nieco w chłodnych murach akademii. Spotkałem tam pewnego uczonego, lubującego się w granatowych szatach mężczyznę o spokojnych, zdających się wiedzieć wszystko oczach. Po krótkiej rozmowie i wymianie poglądów na temat pałętających się w kanałach pod miastem szczurach, zdradził mi, iż ma zamiar wysłać królowi podarek, by ten nie zapomniał o wiernych poddanych z wyspy Rookgaard. Trochę zmartwił mnie fakt, że nigdzie nie mógł znaleźć odpowiedniego opakowania, bowiem od dawna nikt już nie zajmował się tutaj produkcją papierowych toreb czy ozdobnych kartonów. Gdy w okolicach grodu pojawiły się potwory, wszyscy mieszkańcy miasta zaczęli myśleć wyłącznie o broni i ekwipunku zapominając o innych rzeczach. Szczęśliwie przypomniałem sobie historię mojego starego przyjaciela, który odkrywając kolejne podziemne korytarze natknął się interesującą jaskinie. Podobno widział w niej schowane w drewnianej skrzyni niezwykle piękne pudełko, w sam raz nadające się, by umieścić w nim prezent, jak ono się tam znalazło? Tego nie wiedział, jednak próbując je zabrać został zaatakowany przez wielkiego minotaura. Krótki miecz na nic się nie zdał, gruba skóra potwora była twardsza od najlepszej tarczy, a zadawane przez niego obrażenia powaliłyby najsilniejszego wojownika. Jedynym wyjściem z sytuacji była ucieczka. Wychodząc na powierzchnię, wspinał się po kolejnych drabinach, zostawiając w tyle hordy orków i trolli. Wolę nawet nie myśleć, co by się stało, gdyby dostał się w ich ręce.
Spojrzałem raz jeszcze na zmartwioną twarz starca. Jeśli ktoś miał zdobyć to pudełko to mogłem to być jedynie ja. Mimo późnej pory postanowiłem wyruszyć na poszukiwania. Doskonale zdawałem sobie sprawę z zagrożenia, jakie czai się na mnie w podziemiach wyspy, jednak dla słusznej sprawy byłem gotów zapłacić najwyższą cenę. Schodząc po schodach i zostawiając w tyle zieloną trawę, zauważyłem w mroku parę trolli. Sięgnąłem po przywieszony u mego pasa topór. Kilka celnych ciosów w tył głowy załatwiło sprawę. Tak samo postąpiłem z orkami, obracając ich w martwe ścierwa, jednak największe wyzwanie było dopiero przede mną. Po wejściu do ostatniej groty poczułem w powietrzu odór rozkładających się ciał. Już wtedy wiedziałem, że w pojedynkę nie mam najmniejszych szans, jednak nie mogłem zawieść. Szybki sprint do przeciwległej ściany, odnalezienie właściwej skrzyni i powrót. Tak mniej więcej to wyglądało. Zakrwawiony i poobijany wróciłem do miasta. Widząc w jak strasznym jestem stanie poczciwiec wysłał mnie do starego mnicha Cipfrieda, a sam w nagrodę wręczył mi pewien wyjątkowy hełm.